Każdego roku robię postanowienia noworoczne i podsumowuje mijający rok, tym razem niczego nie postanawiam i odpuszczam sobie jakiegokolwiek rozliczania. Mój wewnętrzny głos podpowiada mi, że w tych trudnych czasach nie warto. Żyję, pracuję, marzę i trwam w zdrowiu wraz z moją rodziną.
Powtarzam często, że świat się zmienił i cały czas się zmienia. Po sylwestrowej zabawie w pseudo reżimie sanitarnym obudzimy się w szarej rzeczywistości z deszczem za oknem i bólem głowy.
Przyjdą rachunki za gaz, prąd, zrobimy zakupy i odczujemy tę zapierdzielającą inflacje. Jestem zła. Będąc młodą osobą trafiłam na rynek pracy przy ogromnym bezrobociu, co czwarty Polak nie miał wówczas pracy. Mój syn i wiele młodych osób, które znam lub nie, trafią za moment na rynek pracy, gdzie spodziewam się podobnej sytuacji. Historia się powtarza. Znów latami będziemy odbudowywać kraj zamiast spokojnie żyć.
Ekologia to kolejny temat, który mnie martwi. Tu nie mamy czasu myśleć, tu musimy działać. Każdy musi przecedzić swoje priorytety, co szkodzi środowisku a co mniej. Co mogę jeszcze zrobić. Ludzie bogaci są większymi trucicielami środowiska, niż ludzie żyjący skromniej. Nie czuje potrzeby latania samolotem po kilka razy w miesiącu na drugi koniec globu, nawet w najbliższą okolice. Nie potrzebuje tracić paliwa bo mam zachcianki podróżnicze lub w pogoni za innymi blogerami. Jeśli chodzi o podróżowanie można podróżować z głową i zbierać materiały tak, aby wystarczyło na kilka wpisów. Mój tygodniowy pobyt na Maderze pozwolił mi stworzyć rekordowo 12 dobrych i rzeczowych opisów na bloga. Dlatego ponad wszystko dla mnie liczy się efektywność i rzetelność.
W ostatnich miesiącach odpuściłam tworzenie postów. Dlaczego?
Uwielbiam tworzyć treści, lubię zbierać informacje, przeżywać sytuacje, pakować walizki i przemieszczać się. Z tyłu głowy mam zawsze efekt, który wizualizuje. Pracuje nad nim po pracy na etacie, często nocami, wiele godzin, przygotowuje zdjęcia to kolejny czas i nagle zdziwienie.
Albo się coś rozsypie na blogu albo znajdę moje treści u kogoś innego, kto szybko na mojej pracy zarabia.
Jedyną moją satysfakcją jest to, że mam jakiś procent świadomych, stałych czytelników. Bardzo im za to dziękuję.
Nie mam wielkiej presji pieniądza, nie kupuje sobie czytelników, lajków i nie korzystam z mechanizmów pozycjonowania za pieniądze. Wszystko robię sama, w wolnej chwili bez inwestowania dodatkowych pieniędzy. Nie piszę pod oglądalność i klikalność, pisze jak czuje i dla moich wiernych fanów. Żyjących lub chcących żyć tak jak ja. Trochę podróżniczo, ekologicznie, bez presji na nowe ciuszki i super drogi sprzęt lub wypasioną furę, aby się pokazać.
Dobrych blogerów i pasjonatów nikt nie czyta z zaangażowaniem, no może garstka czyta. Dziś przesuwa się obrazy lub ogląda filmiki. Czyta się duże portale, opłaconych blogerów. Jeśli coś jest do niczego, to nie byłabym w stanie opisywać tego w superlatywach i jeszcze polecać moim czytelnikom. A blogerzy i influencerzy potrzebują lansu, blichtru, chcą poczuć świat pieniądza, sprzedają wszystko. Strasznie mnie to denerwuje, bo niejednokrotnie te zachwalane przedmioty to bezużyteczne buble, które wylądują w śmietniku.
Za wielkimi blogami stoją często osoby z wykształceniem marketingowym, dziennikarskim lub informatycznym. Stoją za nimi zatrudniani ludzie, firmy, eksperci, którzy analizują na bieżąco kierunek bloga, sklepu i piszą strategie. Nie blogują w pojedynkę, dla pasji i satysfakcji.
A ja?
Jestem blogerka, bo blogowanie to moja radość. Mój blog to mój wielki świat, mimo zmęczenia, często efekt mnie tak bardzo raduje, że zapominam o dyskomforcie. Tutaj jedno wynagradza drugie.
Oprócz tekstów wrzucam tu moje zdjęcia. Jedne są lepsze, inne robione w trybie półautomatycznym ale z poświęceniem. Niejednokrotnie nie było czasu na zrobienie zdjęcia a co dopiero dobranie ustawień. Jednak moje zdjęcia w pełni pokazują urokliwe miejsca na ziemi, w pięknej Europie i Polsce, i są moje.
Nie jestem typem all inclusive i nie wytrzymam 10 minut w przyhotelowym basenie, nie drinkuje i nie upijam się na umór, by przespać urlop, czy awanturować się z każdym spotkanym turystą w hotelu. A na pytanie, jak było na urlopie? Odpowiedzieć jednym słowem „SUPER” Nic poza tym, jedno „super” i pustka w głowie. Można mieć pieniądze, latać po całym świecie i przywieźć słowo „Super”, plus dwa zdjęcia w bikini i kapeluszu przy basenie. Niestety taki mamy obraz Polki i Polaka na zagranicznych wakacjach. Oprócz tego, nie lubią nas. Jesteśmy roszczeniowi. Z igły zrobimy widły a po potem żądamy zwrotu pieniędzy za urlop. No to jest szczyt! Znam też bardzo kulturalnych turystów i dziewczyny z Polski, które podróżują i mają potężną wiedzę o podróżowaniu. Rozmawiamy o ciekawych miejscach godzinami. Ale żeby rozmawiać i mieć wiedzę należy czytać. Tego się nie przeskoczy.
CZYTAJMY KSIĄŻKI, BLOGI, PRZEWODNIKI I ZAPLANUJMY PODRÓŻ!
W nowym roku chciałabym, aby branża turystyczna i restauratorzy nie mieli tak ciężko, jak w minionych dwóch latach.
Życzę świadomego i ekologicznego podróżowania. Życzę wielu wrażeń z podróży, pięknych wspomnień i opowieści o nich.
Życzę życzliwości w tych trudnych czasach i oby ten Nowy Rok 2022 otworzył nam oczy na ważne rzeczy.
A sobie życzę uczciwości w blogosferze!
Wasza Karolina 🤍