Pierwszy raz i całkiem przypadkowo trafiłam w Bibliotece Publicznej na książkę pt. „Gorzka czekolada”, brytyjskiej pisarki Lesley Lokko. Powieść obyczajowa, z działu literatura kobieca, którą raczej mijałam szerokim łukiem, jest napisana z wielką klasą. Pochłonęła mnie bez granic. Jak ją się czytało? Ano, na stojąco, do późnych godzin nocnych, potem z poranną kawą, smażąc kotlety, z popołudniową kawą, w fotelu i znów nocą. Czytało się ją szybko i łapczywie, mimo 554 stron. Czytać takie książki to świetna przygoda, przenosi nas w inny wymiar i na moment obraca naszą codzienność do góry nogami.
Akcja „Gorzkiej czekolady” rozpoczyna się na Haiti, toczy się przez kilkanaście lat w Stanach Zjednoczonych, potem w Wielkiej Brytanii i w Ghanie. Dzięki tej wieloletniej przygodzie trzech bohaterek powieści, podróżujemy z nimi poznając wiele kultur, dylematów kobiecych, zachowań społecznych na kilku kontynentach. Spotykamy się z brakiem tolerancji i wciąż obecną ksenofobią. Wielokrotnie ich podróże były wymuszone, narzucone. Wielokrotnie tonąc dokonywały różnych wyborów w poszukiwaniu akceptacji, miłości, szacunku i zrozumienia. Każda z bohaterek jest inna, ale każda z nich odkryła siebie na nowo, dzięki swojej wytrwałości i budowanemu, krok po kroku, poczuciu własnej wartości. Książka jest intrygująca, porusza dogłębnie naszą wyobraźnie, wzrusza i kończy się dość nieprzewidywalnie.
Celowo nie opisuję jej fabuły, nawet nie podałam imion bohaterek, aby czytelnik po nią sięgnął i po swojemu odkrył.
Będąc miłośniczką książek, to pozycja z rodzaju „muszę ją mieć”, więc zamówiłam w empiku i już ją mam! Teraz czas na kolejne powieści tej pisarki, podobno są jeszcze lepsze!
Zachęcam do czytania!