Częstochowa to miasto, które jest dla mnie wyjątkowe. Nazywane jest „Miastem świętej wieży”. Zawsze kojarzyło mi się z Jasną Górą, pielgrzymkami i z tłumami rozmodlonych ludzi. Rodzice raz na jakiś czas zabierali nas do Sanktuarium Matki Bożej Częstochowskiej. Wpatrywaliśmy się w twarz Matki Bożej z cudownego obrazu, z niedowierzaniem zerkaliśmy na ściany z wiszącymi darami za łaski uzdrowienia i modliliśmy się. Odbywaliśmy wtedy naszą własną rodzinną drogę krzyżową wokół sanktuarium, wchodziliśmy na wieżę kościelną i kupowaliśmy pamiątki. Jadąc na wakacje w góry często zahaczaliśmy o Częstochowę, a właściwie Jasną Górę, bo tylko z nią kojarzyłam to miasto. Dopiero studiując zaocznie mogłam dokładniej przyjrzeć się głównej arterii miasta, ciekawym miejscom budowlom, poznać odrobinę jego historii. Choć czasu nie miałam zbyt wiele, to starałam się poznawać to miasto po kawałku.
W listopadzie miałam okazję odkryć Częstochowę jeszcze inaczej. W weekendowy wypad pogoda była dość niestabilna, szaro, buro i zimno, z małymi przebłyskami słońca.
Bardzo długi spacer rozpoczęłam od placu Daszyńskiego, gdzie znajduje się Kościół św.Zygmunta i pomnik Jana Pawła II, skąd w oddali we mgle ledwo, ledwo zarysowywała się wieża Sanktuarium Jasnogórskiego.
Zmierzałam oczywiście w kierunku Jasnej Góry główną ulicą Aleją Najświętszej Maryi Panny, której środkowa część jest szerokim deptakiem. Aleja ma półtorej kilometra, jest nowo wyremontowana i podzielona na 3 odcinki ( NMPIII-I)
Żałowałam, że idąc deptakiem nad torami pominęłam okazały nowoczesny budynek Filharmonii Częstochowskiej przy ulicy Wilsona. Miałam sporo czasu, sama dla siebie i tego miasta. Próbowałam znaleźć jakąś księgarnie i kupić przewodnik po mieście, ale niestety niczego nie znalazłam. Poruszałam się z kilkoma notatkami przygotowanymi w domu korzystając ze strony Urzędu Miejskiego w Częstochowie. Dlatego wiedziałam, że fotografowana kamienica przy Al.NMP 12 zbudowana w pierwszej połowie XIX w.; w przeszłości mieściła m.in. drukarnię, hotel żydowski oraz teatr letni, a dziś pełni funkcje handlowe.
Kolejna kamienica przy Al.NMP 34 to eklektyczna Kamienica Banku Polskiego, wzniesiona z początkiem XX wieku i mieszcząca pierwotnie rosyjski Bank Państwa. Okazała kamienica niestety niszczeje i jest przeznaczona na wynajem.
Docierając do Placu Władysława Biegańskiego zatrzymałam się przy dawnej cerkwi, którą postawiono w miejscu zburzonego przez władze carskie Kościoła św.Jakuba. W 1918 roku zmieniono cerkiew na świątynię katolicką. Szkoda, że nie mogłam wejść do środka.
Po przeciwnej stronie kościoła znajduje się Ratusz. Kiedyś Częstochowa dzieliła się na dwa odrębne miasta Starą Częstochowę i Nową, każda z nich miała odrębny ratusz ale żaden nie przetrwał. Jeden z nich spłonął a drugi zniszczono podczas napoleońskiej zawieruchy. Obecny ratusz został wzniesiony w latach 1826-1836, po połączeniu obu miast. Dziś jest siedzibą Muzeum Częstochowskiego, gdzie wyeksponowano zabytkowe piwnice i klatki schodowe a na wieży stworzono punkt widokowy.
Idąc dalej na przejściu dla pieszych przy ulicy Dąbrowskiego spotkałam ogromny mural z wieżą Babel, podobno Częstochowa ma ich już kilka ale ten wyglądał okazale.
Dużym zaskoczeniem były dla mnie pomniki – ławeczki, których wcześniej nie widziałam. Poświęcone Władysławowi Biegańskiemu, Halinie Poświatowskiej, Markowi Perepeczce zdobiące deptak. Częstochowa to miasto skąd pochodzi wielu znanych artystów, a jeszcze inni chętnie tu występowali na deskach teatru czy estrady: Kalina Jędrusik, Piotr Machalica, Artur Barciś, Marek Perepeczko, Henryk Talar, Magdalena Cielecka. Stąd pochodzi Muniek Staszczyk – lider zespołu T-Love, frontman Olek Klepacz oraz rodzina Pospieszalskich.
Przejście tego kawałeczka spowodowało, że zgłodniałam, zaczęłam rozglądać się za jakąś knajpą. Myślałam, żeby usiąść rozgrzać się jednak wiem, że zabrałoby mi to wiele czasu, a koniecznie chciałam zobaczyć jak najwięcej. KFC, McDonald, Sphinks i z potężnymi porcjami jedzenia pamiętam z czasów studenckich. Minęłam kilka ciekawych restauracji ale skusił mnie „Piekarnik”z szybkimi zapiekankami. Zjadłam szybko i smacznie. Myślałam, że będą to jakieś mrożone półgotowce, ale bułka była przepyszna, prosto z jakiejś piekarni a farsz jeszcze smaczniejszy. O ile dobrze pamiętam, to moja zapiekanka nazywała się „Północ-południe”, były jeszcze „Częstochówka” i „Klasztorna”. Super sprawa!
Dokładnie naprzeciw Piekarnika odkryłam kolejne cudo, a mianowicie sklep z jadłem ze wsi i Bio produktami. Brawo! W sklepie tym było pełno ludzi, widać, że ludzie zaczynają doceniać swojskie jedzenie, którego jestem fanką.
Zaoszczędziłam sporo czasu, więc udałam się do galerii na wystawę „Wszystko” Zdzisława Wiatra.
Artysta zajmujący się grafiką, rysunkiem, malarstwem, fotografią. Zdobywca wielu międzynarodowych nagród a dziś związany z Instytutem Sztuk Pięknych w Częstochowie. To kolejne ciekawe przeżycie, bo spotkałam tam różnorodną tematykę prac. Był nim człowiek, zwierzęta, owoce, pejzaże, przedmioty jedna część wystawy z barwnymi dziełami, inna jak rysunki ciemna, czasem przezroczysta lub o dwóch twarzach.
Ostatecznie zmierzałam już w kierunku Jasnej Góry, wybrałam przejście przez Park Staszica, w którym również wcześniej nie byłam. Okazało się, że odkryłam kolejne piękne, pełne atrakcji miejsce w tym mieście. Park tonął w złotych liściach, dlatego postanowiłam tu odpocząć.
Przez cały czas towarzyszyła mi mgła i lodowaty wiatr, byłam przekonana, że zdjęcia wypadną źle i nie będę mogła zrobić obszerniejszego wpisu. Ale bez obróbki jakiejkolwiek efekt jest do przyjęcia.
Koniec dnia spędziłam na Jasnej Górze. Niewielu turystów, kilka pielgrzymek i na spokojnie mogłam pozwiedzać miejsca, na które ostatnio nie miałam czasu. To czas zadumy, modlitwy i zostawiam go w swojej pamięci. Wiem jedno, że Częstochowa to piękne miasto, szczególnie w jesiennej odsłonie.
Bibliografia:
„Klimaty Częstochowy” Wydział Kultury i Promocji Urzędu Miasta Częstochowa.